niedziela, 11 maja 2014

Zawieszam

Straciłam ochotę na prowadzenie tego bloga. Nie mam żadnego pomysłu do rozwinięcia historii i uważam, że nie mam dla kogo jej pisać. Widzę, że straciłam czytelników i wcale się tego nie dziwię.
Pomysł zawieszenia bloga chodził mi po głowie od kilku tygodni, a dzisiaj postanowiłam zakończyć przygodę na tym blogu.
Jak na razie nie mam zamiaru pisać żadnego bloga. Myślę, że na jakiś czas muszę odpocząć od bloggera. Za jakiś czas powrócę. Z nowym blogiem, z nową historią i z nowymi bohaterami.
Ale teraz daję sobie urlop.
Szczerze chciałabym podziękować Wam za każdą obserwację, za każdy komentarz i za każde wejście. Gdyby nie Wy, ten blog nie osiągnąłby prawie sześć tysięcy wyświetleń w tak krótkim czasie.
I przepraszam za to, że ten post jest nieco rozbiegany, ale to z powodu tego, że nigdy nie byłam dobra w pożegnaniach.
Przepraszam, że Was zawiodłam.
Do zobaczenia niebawem :)
Earnest.

Blog zawieszony do odwołania.

środa, 7 maja 2014

Rozdział ósmy

Caitlin

Nie spieszyliśmy się
Robiliśmy plany, robiliśmy plany naszej ucieczki
Gdy w końcu go skończyliśmy
Nigdy, nigdy, nigdy nie mogłam tego rozgryźć


8 września 

W poniedziałkowy poranek obudziłam się z koszmarnym bólem brzucha. Skręcałam się z bólu i domyśliłam się sama, co jest powodem mojego bólu. Z trudem wstałam z łóżka i od razu skierowałam się do łazienki. Czułam się jak wodospad Niagara. Czemu kobiety muszą znosić co miesiąc te krwawe katusze?
Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Moje włosy były splątane, a pod oczami pojawił się fioletowy cień. Skutkiem ubocznym oglądaniem do późna filmów są podkrążone oczy. Zanotuj to, pomyślałam.
Otworzyłam swoją szafę z mieszanymi uczuciami. Chciałam jak najdłużej odwlekać udanie się do szkoły. Chciałam zostać w domu, sama z moimi bólami miesiączkowymi, sama z popcornem w dłoni i przed ekranem telewizora.
Założyłam na siebie wybrany zestaw i zeszłam na parter ziewając z przemęczenia. Zastanawiałam się nad symulowaniem choroby, chociaż to i tak byłoby bez sensu skoro rodziców już nie było w domu. Zostałam sama ze swoim rodzeństwem. I mogłabym zostać w domu, tylko co z późniejszymi konsekwencjami? Nie byłam na wagarach, nie wiem co to dla mnie oznacza.
Porwałam ze stołu suchą bułkę i przewiesiłam torbę na ramię. Jak najszybciej opuściłam kuchnię i wyszłam z domu. Nie miałam ochoty siedzieć w domu. Nie miałam ochoty patrzeć na Debby. Nie miałam ochotę patrzeć na Alanę.
Zachowanie mojej młodszej siostry było dziwne. Podczas gdy obok niej dwaj chłopacy się bili, ona stała i  tępo się w nich wpatrywała. Nie ruszyła się z miejsca, nic nie powiedziała. Nie zrobiła nic! Nie wykonała żadnego ruchu aby ich powstrzymać. Alana była tchórzem.
W drodze do szkoły zerknęłam na zegarek na moim nadgarstku i stwierdziłam, że mam dla siebie jeszcze trochę czasu. Skręciłam w prawą dróżkę, która kierowała na plac zabaw. Z wielkim uśmiechem spojrzałam na huśtawkę liczącą sporo lat i z zadowoleniem usiadłam na niej. Rozpędzałam się powoli, aż w końcu oderwałam stopy od podłoża. Czasami zachowuję się jak dziecko, pomyślałam z uśmiechem. Po wypróbowaniu huśtawki, przetestowałam każdą zabawkę na placu. Zapomniałam o tym, że jednak jestem dziewiętnastolatką. Na moment cofnęłam się w rozwoju, pomyślałam. I zapomniałam o tym, że muszę iść do szkoły.
Z przerażeniem spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że za trzy minuty rozpocznie się pierwsza lekcja. Nie miałam szans, aby zdążyć. Zgarnęłam torbę z piasku i nie fatygując się, aby ją otrzepać, pognałam w stronę budynku szkolnego. Minuty leciały zbyt szybko. Już boję się, jaką karę wymierzy mi mój zgorzkniały nauczyciel.
Wściekle sapiąc przekroczyłam próg budynku i wbiegając na pierwsze schodki prowadzące na pierwsze piętro, poczułam gwałtowne szarpnięcie za ramię. Byłam zbyt zmęczona i zasapana, aby jęknąć z bólu.
- Spóźniłaś się  - szyderczy uśmiech Malika wywołał u mnie zawrót głowy.
Wyrwałam się z jego uścisku i ironicznie zaśmiałam się.
- Miło, że zauważyłeś, ale jak widzisz - zrobiłam pauzę -  spieszę się .
Nie czekając na odpowiedź chłopaka szybko pognałam po schodach.
- Po co idziesz na lekcje?
Odruchowo odwróciłam się twarzą do Zayna.
- Po to aby się czegoś nauczyć - prychnęłam.
- Na twoim miejscu nie poszedłbym na żadną lekcję.
Wbiłam wzrok w chłopaka. Czy on ma na myśli wagary?
- Jeśli chcesz, to możesz być na moim miejscu - uśmiechnęłam się ironicznie.
Mulat wyszczerzył się pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Chodź ze mną.
Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Nie spodziewałam się, że zaproponuje mi to tak... otwarcie.
- Idziesz? - po moim milczeniu zapytał ponownie.
- Byłaś kiedyś na wagarach? - zapytał z niedowierzaniem.
Pokręciłam przecząco głową. Chłopak tym bardziej się zdziwił i wsadzając ręce do kieszeni uśmiechnął się zadziornie.
- Więc muszę ci pokazać, jak to jest urwać się ze szkoły.
Widząc moje wahanie wbiegł po schodach i lekko szarpnął mnie za rękę. Ciągnął mnie niczym worek, bo nagle straciłam całą pewność siebie. Nagle stałam się zabawką w rękach Zayna. A on świetnie to wykorzystał.
Chłopak otworzył drzwi od zapewne swojego samochodu i gestem zaprosił mnie, abym usiadła obok kierowcy. Poczułam się dziwnie siedząc tak naprawdę obok nieznanej mi osoby w jej aucie. Nie jestem w stanie stwierdzić jak bardzo byłam lekkomyślna w tamtych momencie. Głupia, naiwna Caitlin. Taka właśnie wtedy byłam.
Malik przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał z parkingu szkolnego. Siedziałam cicho obok niego i zastanawiałam się, co powiedzieć. Najrozsądniej byłoby zapytać, gdzie jedziemy. Ale to było zbyt typowe, a ja typowa nie jestem.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam obracając twarz w kierunku kierowcy.
Tak, Caitlin, nie jesteś ani trochę typowa, pomyślałam z przekąsem.
- Na pewno nie będziemy siedzieć w Ducklington* - prychnął.
- Co masz na myśli? - uniosłam brwi.
- Zabieram cię do Oksfordu.
Moje zdziwienie jeszcze bardziej się powiększyło. Przecież to pół godziny drogi stąd!
- Nie cieszysz się? - zapytał chłopak wpatrując się we mnie.
- Patrz się na drogę - burknęłam pod nosem.
Zayn roześmiał się co chwilę na mnie spoglądając. Wbijam się w fotel a ramiona skrzyżowałam na piersi.  Wewnętrznie skakałam z radości, bo nareszcie mogłam wyrwać się z zapadłego miasteczka. Jednak postawa siedzącego obok mnie chłopaka za bardzo mnie irytowała, abym ukazała mój uśmiech.
- Czego ty się obawiasz?
- Czego się obawiam? - przedrzeźniałam chłopaka - Obawiam się, że będę miała przez ciebie kłopoty!
- Przeze mnie?
-Tak! - krzyknęłam poirytowana.
- To dzięki mnie będziesz się dobrze bawiła. Nie widzę w tym żadnego powodu do kłopotów - Zayn uśmiechnął się zadziornie.
- Ugh...  - uniosłam bezradnie ręce. Czemu ja się zgodziłam? Co ja sobie myślałam? Siedzę obok tajemniczego bruneta, który najwyraźniej kpi z moich obaw. Co się stało z upartą i rozsądną Caitlin?
Udowodniłaś dzisiaj, że posiadasz te cechy, pomyślałam z pogardą.
- Za dużo o tym myślisz. - powiedział chłopak patrząc na mnie.
- Skup się na drodze - burknęłam.
- Mówię poważnie. Pomyśl o tym, że wzięłaś sobie dzień wolny od nauki.
- I co ja napiszę w usprawiedliwieniu? - zapytałam.
- Że byłaś chora. Albo miałaś pilny wyjazd. Cokolwiek - wyliczał - jest milion opcji do użycia.
- Jedź - burknęłam.
- Jesteś o wiele bardziej znośna, gdy nic nie mówisz.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Więc po to mnie zabrałeś?
- Po co się zgodziłaś?
- To ty mnie zaciągnąłeś siłą do tego przeklętego samochodu! - zaprotestowałam.
- Myślałem, że będziesz bardziej uparta i dłużej będę musiał cię namawiać. A ty po prostu mi się oddałaś.
Zayn uśmiechnął się jadowicie.
- Nienawidzę cię - warknęłam.
- Niedługo zaczniesz mnie kochać.
- Chyba śnisz - prychnęłam pogardliwie i jeszcze bardziej wbiłam się w fotel.
Nasza dalsza podróż minęła w ciszy. Nie miałam ochoty marnować tlenu dla kogoś takiego jak ten dupek siedzący obok mnie. I na dodatek mój brzuch domagał się jedzenia, a ja chciałam jak najszybciej znaleźć się w łazience. Czemu akurat dzisiaj dostałam miesiączkę? Niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość.
- Już jesteśmy - usłyszałam.
Gwałtownie podniosłam głowę i zobaczyłam jak Zayn wjeżdża na parking i szuka wolnego miejsca do postoju. Zwróciłam uwagę, że zatrzymaliśmy się w Pizza Hut. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nareszcie będę mogła  coś zjeść! Toalety też tam chyba mają...
- Mam nadzieję, że nie jesteś na diecie.
- Nie mam po co być na diecie - odparłam.
Zobaczyłam kątek oka jak Zayn lustruje wzrokiem moją sylwetkę i miałam ochotę uderzyć go w tą uśmiechniętą twarz. Mówiłam, ze go nienawidzę?
- Wysiadaj - polecił mi chłopak.
Czym prędzej wysiadłam z samochodu i nareszcie rozprostowałam obolałe nogi. Nie znoszę być długo w podróży. Czuję się jak sardynka w puszce. Wolę bardziej otwartą przestrzeń.
Poczekałam, aż mój znienawidzony towarzysz upewni się, że zakluczył swój samochód i razem skierowaliśmy się do przekroczenia progu dość znanej pizzerii. Poprawiłam torbę wiszącą na moim ramieniu i wyprzedzając Zayna weszłam do środka. Od razu uderzyło we mnie ciepło pochodzące z pomieszczenia i przez króciutki moment zachwyciłam się czerwonym wnętrzem i leciutkim światłem jakie dawały kolorowe lampy. Widząc jak mulat stanął obok mnie, szybko poszukałam wzrokiem wolnego stolika i widząc zbierający się powoli tłum szybko podbiegłam do wolnego stolika. Za mną wolnym krokiem powłóczył się Zayn i po długiej chwili oczekiwania (jak dla mnie) przysiadł naprzeciwko mnie. Wziął do ręki kartę dań i przelatując szybko przez wszystkie nazwy, podsunął mi pod nos wybraną przez siebie pizzę. Czytając szybko składniki zgodziłam się na jego wybór i przewieszając torbę na ramię pognałam szybko do łazienki. Bałam się, że zaraz będę mieć jakąś plamę na spodniach.
Powracając do Zayna szłam już wolniejszym tempem, gdyż po załatwieniu swoich spraw trochę się uspokoiłam i w pewnym sensie odetchnęłam.
Wracając na swoje miejsce spotkałam się z czujnym spojrzeniem mojego towarzysza.
- Co? - zapytałam lekko poirytowana.
- Nic.
Lekko zdziwiłam się wrogiego tonu głosu Malika, ale nic nie powiedziałam, gdy właśnie w tym momencie do naszego stolika podeszła kelnerka kładąc na stoliku cieplutką pizzę. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyż byłam głodna, a nasz posiłek wyglądał bardzo apetycznie. Nie czekając na zaproszenie porwałam ukrojony kawałek i zaczęłam go z zachłannością zajadać. Zayn widząc moją reakcję, zrobił tak samo jak ja.
Po zjedzeniu trzech kawałków powiedziałam sobie "dość" i wygodnie oparłam się o beżowe oparcie. Przez moment wpatrywałam się w Zayna, który dojadał swój ostatni kawałek. Zwróciłam jednak bardziej uwagę na chłopaka siedzącego za moim towarzyszem. Nieznany mi chłopak wpatrywał się we mnie szeroko się uśmiechając. Odwzajemniłam jego uśmiech. Nieznajomy był przystojny, a jego ciemne zaczesane włosy ułożone w nieładzie przyciągały uwagę.
Brunet widząc roześmianą mnie jeszcze szerzej uśmiechnął się, a ja czułam jak powoli zaczynam się rumienić. Zwróciłam tym uwagę Zayna, który obrócił się do tyłu i szybko zidentyfikował mój obiekt westchnień. Spojrzała na niego i pokręcił przecząco głową, jakby chciał mu dać do zrozumienia, że nie ma nawet próbować mnie poderwać.
- Dupek - rzuciłam do Malika.
- Przyszłaś tu ze mną, a nie z nim - warknął.
- On jest bardziej sympatyczny od ciebie.
- Nawet go nie znasz - prychnął pod nosem.
- Ciebie też nie znam.
- Więc czemu tu jesteś?
- Przerabialiśmy ten temat w samochodzie - odpowiedziałam wytrącona z równowagi.
Zayn uśmiechnął się triumfująco, po czym spojrzał na zegarek. Odruchowo zrobiłam to samo i zobaczyłam jak dochodzi godzina dwunasta. Za dwie godziny powinnam planowo skończyć lekcje. Wydaje mi się, że Alana kończy godzinę wcześniej i nie byłabym zadowolona, gdyby zobaczyła, że nie jestem w domu. Myślę, że zauważyła mój brak obecności w szkole, a nie chcę, żeby dowiedziała się o moim wagarowaniu.
- Jedźmy już do domu.
- Tak szybko?
Zdziwienie na twarzy Zayna malowało się widocznie.
- Chcę być przed moją siostrą w domu.
- Jak chcesz... - rzucił i wstał ze swojego miejsca.
Zrobiłam to samo co on i wyszłam w ślad za nim z pizzerii. Spojrzałam przelotnie na nieznajomego, który się do mnie uśmiechał i lekko uniosłam swoje kąciki ust. Chłopak zauważył mnie i odpowiedział mi tym samym, a Zayn widząc moje ociąganie złapał mnie za nadgarstek pociągając mnie do wyjścia.
- Mówiłem ci coś - warknął poirytowany.
- Przypominam ci, że nie masz nade mną żadnej władzy.
Przewróciłam oczami, gdy Zayn spiorunował mnie swoim wrogim spojrzeniem.
- Jesteś moja.
- Chyba śnisz, egoistyczny dupku - rzuciłam i czym prędzej podeszłam do samochodu Malika. Czekając, aż odblokuje samochód wpatrywałam się tępo w swoje buty. W końcu poirytowana czekaniem zapytałam:
- Otworzysz w końcu ten przeklęty samochód?
- Przeproś.
- Co? - otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Przeproś - powtórzył poważnym tonem - Nie otworzę, póki nie przeprosisz.
- Żartujesz sobie - wydusiłam.
- Czekam.
Zayn włożył ręce do kieszeni czarnych spodni, a ja skrzyżowałam ramiona na piersi i wrogim spojrzeniem wpatrywałam się w chłopaka. On ze mnie kpi. Nie dość, że nagle stałam się w jego towarzystwie nieśmiała, to teraz on karze mi zachwiać moją dumę. Gdybym była w innej sytuacji albo przynajmniej gdybym miała przeprosić inną osobę, to bez wahania bym to wykonała. Po prostu Malik jest dla mnie osobą nieznośną i irytującą. Nasze odmienne charaktery nawzajem się wykluczają. Z drugiej strony jego tajemniczy i niespotykany charakter mnie do niego przyciąga. Nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają, ale to uczucie jest dla niezbyt znane, gdyż nie zadaję się z ludźmi odmiennymi ode mnie. Ogólnie to mam rzadki kontakt z płcią przeciwną, nie licząc chłopaków z mojej paczki. Po prostu nie rozumiem tego całego zachodu związanego z miłością. W moim domu nie mam jej zbyt wiele i nawet nie wiem, po co ona jest. Zdecydowanie bardziej wolę niezależność. Lubię pomagać innym, cenię bezinteresowność, ale problem z tym, że coraz rzadziej można ją doświadczyć i w większej mierze działa tylko w jedną stronę.
- Przepraszam - wydukałam cicho.
Zayn uśmiechnął się triumfująco.
- Nie dosłyszałem.
- Wystarczy, że ja słyszałam, a teraz pozwól mi wsiąść do tego samochodu.
O dziwo - chłopak wykonał to, o co go poprosiłam. Z uśmiechem weszłam do samochodu, zapięłam pasy bezpieczeństwa a Zayn wyjechał z parkingu kierując się w drogę powrotną do Ducklington. Przez pięć minut od wyjazdu jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nie byłam przyzwyczajona do ciszy wokół dwóch osób i bez zastanowienia włączyłam radio. Od razu rozbrzmiał dźwięk popowych piosenek, a ja z małym grymasem popatrzałam na Zayna. Myślałam, że powie, że nie jest fanem takiej muzyki. Myślałam, że będzie miał coś wspólnego ze mną. Myślałam, że jednak nie będziemy tacy odmienni.
Chłopak wyczuł, że wpatruję się w niego i odwracając głowę powiedział to na co czekałam:
- Przełącz stację. - wyraźnie zaakcentował każde słowo. Widząc moje rozbawienie na twarzy, zatrzymał się dłużej wzrokiem na mnie i poważnym tonem kolejny raz zwrócił się do mnie. - Z czego się śmiejesz?
Pomimo, że powiedział to chłodno, pozytywna energia rozpierała mnie od środka i nie mogłam dłużej wytrzymać, aby się nie roześmiać. Mój śmiech przetoczył się przez moje gardło i czułam jak mój brzuch zaczyna boleć ze śmiechu. Pomimo tego, nadal nie ustępowałam i widząc lekko skołowany wyraz twarzy mojego towarzysza miałam kolejny powód do śmiechu. Obserwując mimikę twarzy Malika zobaczyłam jak w końcu na jego twarz wkrada się drobny uśmiech. Chichotał pod nosem zapewne z mojego zachowania.
Po kilku minutach nareszcie się uspokoiłam, ale jeszcze uśmiech krążył po mojej twarzy. Byłam z siebie zadowolona widząc jak Zayn nareszcie zrzuca z siebie tą okropną maskę. Nareszcie się roześmiał i to dzięki mnie! Udowodnił, że pod jego ciemnością jest pewien zalążek światła...

*Ducklington - nie podawałam wcześniej tej nazwy, ale tak nazywa się miasteczko, gdzie rozgrywa się akcja.

 * Caitlin ♥ *

 _____________________________________
To jest najdłuższy rozdział jaki dotychczas napisałam.
Nawet nie wiecie jaka jestem z siebie dumna!
Troszeczkę śmiałam się, gdy pisałam o miesiączce Caitlin, ale nie chciałam, aby było to typowe ff właśnie bez.. takiego okresu u bohaterek.
Muszę przyznać, że coraz bardziej zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga. Nie mam pomysłu na dalszą historię. Czuję, że nie mam dla kogo pisać.
I nie chcę wymuszać od Was komentarzy. Kto ma dobre serce - niech skomentuje ten rozdział.
Jeszcze nie podjęłam decyzji, ale wrócę. Nie wiem, czy do tego bloga czy zajmę się nową historią.
Do zobaczenia :')

Z góry przepraszam za błędy!