Caitlin
Nie spieszyliśmy się
Robiliśmy plany, robiliśmy plany naszej ucieczki
Gdy w końcu go skończyliśmy
Nigdy, nigdy, nigdy nie mogłam tego rozgryźć
W poniedziałkowy poranek obudziłam się z koszmarnym bólem
brzucha. Skręcałam się z bólu i domyśliłam się sama, co jest powodem mojego bólu. Z
trudem wstałam z łóżka i od razu skierowałam się do łazienki. Czułam się jak
wodospad Niagara. Czemu kobiety muszą znosić co miesiąc te krwawe katusze?
Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w swoje odbicie w
lustrze. Moje włosy były splątane, a pod oczami pojawił się fioletowy cień.
Skutkiem ubocznym oglądaniem do późna filmów są podkrążone oczy. Zanotuj to, pomyślałam.
Otworzyłam swoją szafę z mieszanymi uczuciami. Chciałam
jak najdłużej odwlekać udanie się do szkoły. Chciałam zostać w domu, sama z
moimi bólami miesiączkowymi, sama z popcornem w dłoni i przed ekranem
telewizora.
Założyłam na siebie wybrany zestaw i zeszłam na parter
ziewając z przemęczenia. Zastanawiałam się nad symulowaniem choroby, chociaż to
i tak byłoby bez sensu skoro rodziców już nie było w domu. Zostałam sama ze swoim
rodzeństwem. I mogłabym zostać w domu,
tylko co z późniejszymi konsekwencjami? Nie byłam na wagarach, nie wiem co to
dla mnie oznacza.
Porwałam ze stołu suchą bułkę i przewiesiłam torbę na
ramię. Jak najszybciej opuściłam kuchnię i wyszłam z domu. Nie miałam ochoty
siedzieć w domu. Nie miałam ochoty patrzeć na Debby. Nie miałam ochotę patrzeć
na Alanę.
Zachowanie mojej młodszej siostry było dziwne. Podczas
gdy obok niej dwaj chłopacy się bili, ona stała i tępo się w nich wpatrywała.
Nie ruszyła się z miejsca, nic nie powiedziała. Nie zrobiła nic! Nie wykonała
żadnego ruchu aby ich powstrzymać. Alana
była tchórzem.
W drodze do szkoły zerknęłam na zegarek na moim
nadgarstku i stwierdziłam, że mam dla siebie jeszcze trochę czasu. Skręciłam w
prawą dróżkę, która kierowała na plac zabaw. Z wielkim uśmiechem spojrzałam na
huśtawkę liczącą sporo lat i z zadowoleniem usiadłam na niej. Rozpędzałam się
powoli, aż w końcu oderwałam stopy od podłoża. Czasami zachowuję się jak dziecko, pomyślałam z uśmiechem. Po
wypróbowaniu huśtawki, przetestowałam każdą zabawkę na placu. Zapomniałam o
tym, że jednak jestem dziewiętnastolatką. Na
moment cofnęłam się w rozwoju, pomyślałam. I zapomniałam o tym, że muszę
iść do szkoły.
Z przerażeniem spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że
za trzy minuty rozpocznie się pierwsza lekcja. Nie miałam szans, aby zdążyć.
Zgarnęłam torbę z piasku i nie fatygując się, aby ją otrzepać, pognałam w
stronę budynku szkolnego. Minuty leciały zbyt szybko. Już boję się, jaką karę
wymierzy mi mój zgorzkniały nauczyciel.
Wściekle sapiąc przekroczyłam próg budynku i wbiegając na
pierwsze schodki prowadzące na pierwsze piętro, poczułam gwałtowne szarpnięcie
za ramię. Byłam zbyt zmęczona i zasapana, aby jęknąć z bólu.
- Spóźniłaś się -
szyderczy uśmiech Malika wywołał u mnie zawrót głowy.
Wyrwałam się z jego uścisku i ironicznie zaśmiałam się.
- Miło, że zauważyłeś, ale jak widzisz - zrobiłam pauzę
- spieszę się .
Nie czekając na odpowiedź chłopaka szybko pognałam po
schodach.
- Po co idziesz na lekcje?
Odruchowo odwróciłam się twarzą do Zayna.
- Po to aby się czegoś nauczyć - prychnęłam.
- Na twoim miejscu nie poszedłbym na żadną lekcję.
Wbiłam wzrok w chłopaka. Czy on ma na myśli wagary?
- Jeśli chcesz, to możesz być na moim miejscu -
uśmiechnęłam się ironicznie.
Mulat wyszczerzył się pokazując rząd śnieżnobiałych
zębów.
- Chodź ze mną.
Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Nie spodziewałam
się, że zaproponuje mi to tak... otwarcie.
- Idziesz? - po moim milczeniu zapytał ponownie.
- Byłaś kiedyś na wagarach? - zapytał z niedowierzaniem.
Pokręciłam przecząco głową. Chłopak tym bardziej się
zdziwił i wsadzając ręce do kieszeni uśmiechnął się zadziornie.
- Więc muszę ci pokazać, jak to jest urwać się ze szkoły.
Widząc moje wahanie wbiegł po schodach i lekko szarpnął
mnie za rękę. Ciągnął mnie niczym worek, bo nagle straciłam całą pewność
siebie. Nagle stałam się zabawką w rękach Zayna. A on świetnie to wykorzystał.
Chłopak otworzył drzwi od zapewne swojego samochodu i
gestem zaprosił mnie, abym usiadła obok kierowcy. Poczułam się dziwnie siedząc tak naprawdę obok nieznanej
mi osoby w jej aucie. Nie jestem w stanie stwierdzić jak bardzo byłam
lekkomyślna w tamtych momencie. Głupia, naiwna Caitlin. Taka właśnie wtedy
byłam.
Malik przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał z parkingu
szkolnego. Siedziałam cicho obok niego i zastanawiałam się, co powiedzieć.
Najrozsądniej byłoby zapytać, gdzie jedziemy. Ale to było zbyt typowe, a ja
typowa nie jestem.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam obracając twarz w
kierunku kierowcy.
Tak, Caitlin, nie
jesteś ani trochę typowa, pomyślałam z przekąsem.
- Na pewno nie będziemy siedzieć w Ducklington* -
prychnął.
- Co masz na myśli? - uniosłam brwi.
- Zabieram cię do Oksfordu.
Moje zdziwienie jeszcze bardziej się powiększyło.
Przecież to pół godziny drogi stąd!
- Nie cieszysz się? - zapytał chłopak wpatrując się we
mnie.
- Patrz się na drogę - burknęłam pod nosem.
Zayn roześmiał się co chwilę na mnie spoglądając. Wbijam
się w fotel a ramiona skrzyżowałam na piersi.
Wewnętrznie skakałam z radości, bo nareszcie mogłam wyrwać się z
zapadłego miasteczka. Jednak postawa siedzącego obok mnie chłopaka za bardzo
mnie irytowała, abym ukazała mój uśmiech.
- Czego ty się obawiasz?
- Czego się obawiam? - przedrzeźniałam chłopaka - Obawiam
się, że będę miała przez ciebie kłopoty!
- Przeze mnie?
-Tak! - krzyknęłam poirytowana.
- To dzięki mnie będziesz się dobrze bawiła. Nie widzę w
tym żadnego powodu do kłopotów - Zayn uśmiechnął się zadziornie.
- Ugh... -
uniosłam bezradnie ręce. Czemu ja się zgodziłam? Co ja sobie myślałam? Siedzę
obok tajemniczego bruneta, który najwyraźniej kpi z moich obaw. Co się stało z
upartą i rozsądną Caitlin?
Udowodniłaś
dzisiaj, że posiadasz te cechy, pomyślałam z pogardą.
- Za dużo o tym myślisz. - powiedział chłopak patrząc na
mnie.
- Skup się na drodze - burknęłam.
- Mówię poważnie. Pomyśl o tym, że wzięłaś sobie dzień
wolny od nauki.
- I co ja napiszę w usprawiedliwieniu? - zapytałam.
- Że byłaś chora. Albo miałaś pilny wyjazd. Cokolwiek -
wyliczał - jest milion opcji do użycia.
- Jedź - burknęłam.
- Jesteś o wiele bardziej znośna, gdy nic nie mówisz.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Więc po to mnie zabrałeś?
- Po co się zgodziłaś?
- To ty mnie zaciągnąłeś siłą do tego przeklętego
samochodu! - zaprotestowałam.
- Myślałem, że będziesz bardziej uparta i dłużej będę
musiał cię namawiać. A ty po prostu mi się oddałaś.
Zayn uśmiechnął się jadowicie.
- Nienawidzę cię - warknęłam.
- Niedługo zaczniesz mnie kochać.
- Chyba śnisz - prychnęłam pogardliwie i jeszcze bardziej
wbiłam się w fotel.
Nasza dalsza podróż minęła w ciszy. Nie miałam ochoty marnować tlenu dla kogoś takiego jak
ten dupek siedzący obok mnie. I na dodatek mój brzuch domagał się jedzenia, a
ja chciałam jak najszybciej znaleźć się w łazience. Czemu akurat dzisiaj dostałam
miesiączkę? Niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość, niesprawiedliwość,
niesprawiedliwość, niesprawiedliwość.
- Już jesteśmy - usłyszałam.
Gwałtownie podniosłam głowę i zobaczyłam jak Zayn wjeżdża
na parking i szuka wolnego miejsca do postoju. Zwróciłam uwagę, że
zatrzymaliśmy się w Pizza Hut. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nareszcie będę
mogła coś zjeść! Toalety też tam chyba
mają...
- Mam nadzieję, że
nie jesteś na diecie.
- Nie mam po co być na diecie - odparłam.
Zobaczyłam kątek oka jak Zayn lustruje wzrokiem moją
sylwetkę i miałam ochotę uderzyć go w tą uśmiechniętą twarz. Mówiłam, ze go nienawidzę?
- Wysiadaj - polecił mi chłopak.
Czym prędzej wysiadłam z samochodu i nareszcie rozprostowałam
obolałe nogi. Nie znoszę być długo w podróży. Czuję się jak sardynka w puszce.
Wolę bardziej otwartą przestrzeń.
Poczekałam, aż mój znienawidzony towarzysz upewni się, że
zakluczył swój samochód i razem skierowaliśmy się do przekroczenia progu dość
znanej pizzerii. Poprawiłam torbę wiszącą na moim ramieniu i wyprzedzając Zayna
weszłam do środka. Od razu uderzyło we mnie ciepło pochodzące z pomieszczenia i
przez króciutki moment zachwyciłam się czerwonym wnętrzem i leciutkim światłem
jakie dawały kolorowe lampy. Widząc jak mulat stanął obok mnie, szybko
poszukałam wzrokiem wolnego stolika i widząc zbierający się powoli tłum szybko
podbiegłam do wolnego stolika. Za mną wolnym krokiem powłóczył się Zayn i po
długiej chwili oczekiwania (jak dla mnie) przysiadł naprzeciwko mnie. Wziął do
ręki kartę dań i przelatując szybko przez wszystkie nazwy, podsunął mi pod nos
wybraną przez siebie pizzę. Czytając szybko składniki zgodziłam się na jego
wybór i przewieszając torbę na ramię pognałam szybko do łazienki. Bałam się, że
zaraz będę mieć jakąś plamę na spodniach.
Powracając do Zayna szłam już wolniejszym tempem, gdyż po
załatwieniu swoich spraw trochę się uspokoiłam i w pewnym sensie odetchnęłam.
Wracając na swoje miejsce spotkałam się z czujnym spojrzeniem
mojego towarzysza.
- Co? - zapytałam lekko poirytowana.
- Nic.
Lekko zdziwiłam się wrogiego tonu głosu Malika, ale nic
nie powiedziałam, gdy właśnie w tym momencie do naszego stolika podeszła
kelnerka kładąc na stoliku cieplutką pizzę. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyż
byłam głodna, a nasz posiłek wyglądał bardzo apetycznie. Nie czekając na
zaproszenie porwałam ukrojony kawałek i zaczęłam go z zachłannością zajadać.
Zayn widząc moją reakcję, zrobił tak samo jak ja.
Po zjedzeniu trzech kawałków powiedziałam sobie "dość"
i wygodnie oparłam się o beżowe oparcie. Przez moment wpatrywałam się w Zayna,
który dojadał swój ostatni kawałek. Zwróciłam jednak bardziej uwagę na chłopaka
siedzącego za moim towarzyszem. Nieznany mi chłopak wpatrywał się we mnie szeroko
się uśmiechając. Odwzajemniłam jego uśmiech. Nieznajomy był przystojny, a jego
ciemne zaczesane włosy ułożone w nieładzie przyciągały uwagę.
Brunet widząc roześmianą mnie jeszcze szerzej uśmiechnął się, a ja czułam jak powoli zaczynam się rumienić. Zwróciłam tym uwagę Zayna, który
obrócił się do tyłu i szybko zidentyfikował mój obiekt westchnień. Spojrzała na
niego i pokręcił przecząco głową, jakby chciał mu dać do zrozumienia, że nie ma
nawet próbować mnie poderwać.
- Dupek - rzuciłam do Malika.
- Przyszłaś tu ze mną, a nie z nim - warknął.
- On jest bardziej sympatyczny od ciebie.
- Nawet go nie znasz - prychnął pod nosem.
- Ciebie też nie znam.
- Więc czemu tu jesteś?
- Przerabialiśmy ten temat w samochodzie - odpowiedziałam
wytrącona z równowagi.
Zayn uśmiechnął się triumfująco, po czym spojrzał na
zegarek. Odruchowo zrobiłam to samo i zobaczyłam jak dochodzi
godzina dwunasta. Za dwie godziny powinnam planowo skończyć lekcje. Wydaje mi
się, że Alana kończy godzinę wcześniej i nie byłabym zadowolona, gdyby zobaczyła,
że nie jestem w domu. Myślę, że zauważyła mój brak obecności w szkole, a nie
chcę, żeby dowiedziała się o moim wagarowaniu.
- Jedźmy już do domu.
- Tak szybko?
Zdziwienie na twarzy Zayna malowało się widocznie.
- Chcę być przed moją siostrą w domu.
- Jak chcesz... - rzucił i wstał ze swojego miejsca.
Zrobiłam to samo co on i wyszłam w ślad za nim z pizzerii.
Spojrzałam przelotnie na nieznajomego, który się do mnie uśmiechał i lekko
uniosłam swoje kąciki ust. Chłopak zauważył mnie i odpowiedział mi tym samym, a
Zayn widząc moje ociąganie złapał mnie za nadgarstek pociągając mnie do wyjścia.
- Mówiłem ci coś - warknął poirytowany.
- Przypominam ci, że nie masz nade mną żadnej władzy.
Przewróciłam oczami, gdy Zayn spiorunował mnie swoim
wrogim spojrzeniem.
- Jesteś moja.
- Chyba śnisz, egoistyczny dupku - rzuciłam i czym
prędzej podeszłam do samochodu Malika. Czekając, aż odblokuje samochód
wpatrywałam się tępo w swoje buty. W końcu poirytowana czekaniem zapytałam:
- Otworzysz w końcu ten przeklęty samochód?
- Przeproś.
- Co? - otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Przeproś - powtórzył poważnym tonem - Nie otworzę, póki
nie przeprosisz.
- Żartujesz sobie - wydusiłam.
- Czekam.
Zayn włożył ręce do kieszeni czarnych spodni, a ja
skrzyżowałam ramiona na piersi i wrogim spojrzeniem wpatrywałam się w chłopaka.
On ze mnie kpi. Nie dość, że nagle stałam się w jego towarzystwie nieśmiała, to
teraz on karze mi zachwiać moją dumę. Gdybym była w innej sytuacji albo
przynajmniej gdybym miała przeprosić inną osobę, to bez wahania bym to
wykonała. Po prostu Malik jest dla mnie osobą nieznośną i irytującą. Nasze
odmienne charaktery nawzajem się wykluczają. Z drugiej strony jego tajemniczy i
niespotykany charakter mnie do niego przyciąga. Nie od dziś wiadomo, że
przeciwieństwa się przyciągają, ale to uczucie jest dla niezbyt znane, gdyż nie
zadaję się z ludźmi odmiennymi ode mnie. Ogólnie to mam rzadki kontakt z płcią
przeciwną, nie licząc chłopaków z mojej paczki. Po prostu nie rozumiem tego
całego zachodu związanego z miłością. W moim domu nie mam jej zbyt wiele i
nawet nie wiem, po co ona jest. Zdecydowanie bardziej wolę niezależność. Lubię
pomagać innym, cenię bezinteresowność, ale problem z tym, że coraz rzadziej
można ją doświadczyć i w większej mierze działa tylko w jedną stronę.
- Przepraszam - wydukałam cicho.
Zayn uśmiechnął się triumfująco.
- Nie dosłyszałem.
- Wystarczy, że ja słyszałam, a teraz pozwól mi wsiąść do
tego samochodu.
O dziwo - chłopak wykonał to, o co go poprosiłam. Z
uśmiechem weszłam do samochodu, zapięłam pasy bezpieczeństwa a Zayn wyjechał z
parkingu kierując się w drogę powrotną do Ducklington. Przez pięć minut od
wyjazdu jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nie byłam przyzwyczajona do ciszy wokół
dwóch osób i bez zastanowienia włączyłam radio. Od razu rozbrzmiał dźwięk
popowych piosenek, a ja z małym grymasem popatrzałam na Zayna. Myślałam, że
powie, że nie jest fanem takiej muzyki. Myślałam, że będzie miał coś wspólnego
ze mną. Myślałam, że jednak nie będziemy tacy odmienni.
Chłopak wyczuł, że wpatruję się w niego i odwracając
głowę powiedział to na co czekałam:
- Przełącz stację. - wyraźnie zaakcentował każde słowo.
Widząc moje rozbawienie na twarzy, zatrzymał się dłużej wzrokiem na mnie i
poważnym tonem kolejny raz zwrócił się do mnie. - Z czego się śmiejesz?
Pomimo, że powiedział to chłodno, pozytywna energia
rozpierała mnie od środka i nie mogłam dłużej wytrzymać, aby się nie roześmiać.
Mój śmiech przetoczył się przez moje gardło i czułam jak mój brzuch zaczyna
boleć ze śmiechu. Pomimo tego, nadal nie ustępowałam i widząc lekko skołowany
wyraz twarzy mojego towarzysza miałam kolejny powód do śmiechu. Obserwując
mimikę twarzy Malika zobaczyłam jak w końcu na jego twarz wkrada się drobny
uśmiech. Chichotał pod nosem zapewne z mojego zachowania.
Po kilku minutach nareszcie się uspokoiłam, ale jeszcze
uśmiech krążył po mojej twarzy. Byłam z siebie zadowolona widząc jak Zayn
nareszcie zrzuca z siebie tą okropną maskę. Nareszcie się roześmiał i to dzięki
mnie! Udowodnił, że pod jego ciemnością jest pewien zalążek światła...
*Ducklington - nie podawałam wcześniej tej nazwy, ale tak nazywa się miasteczko, gdzie rozgrywa się akcja.
* Caitlin ♥ *
_____________________________________
To jest najdłuższy rozdział jaki dotychczas napisałam.
Nawet nie wiecie jaka jestem z siebie dumna!
Troszeczkę śmiałam się, gdy pisałam o miesiączce Caitlin, ale nie chciałam, aby było to typowe ff właśnie bez.. takiego okresu u bohaterek.
Muszę przyznać, że coraz bardziej zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga. Nie mam pomysłu na dalszą historię. Czuję, że nie mam dla kogo pisać.
I nie chcę wymuszać od Was komentarzy. Kto ma dobre serce - niech skomentuje ten rozdział.
Jeszcze nie podjęłam decyzji, ale wrócę. Nie wiem, czy do tego bloga czy zajmę się nową historią.
Do zobaczenia :')
Z góry przepraszam za błędy!