piątek, 28 lutego 2014

Rozdział pierwszy

Alana

 Całe moje życie próbowałam dostać się na autostradę
Zastanawiałam się, którą drogą iść
Spędzając cały mój cholerny czas
Zostawiając wszystko za sobą

1 września

   Z niechęcią zwlekłam się z łóżka. Zaspane oczy przetarłam dłonią, a na nogi założyłam cieplutkie kapcie. Czarne spodnie i wyprasowana koszula w kratkę zostały przygotowane przeze mnie poprzedniego dnia. Nie miałam ochoty spóźnić się pierwszego dnia nowego roku szkolnego. Nie lubiłam być w centrum uwagi, od tego była moja starsza siostra Debby uważana za społeczeństwo szkolne „królową”. Mając smukłą sylwetkę i niezwykle trafne wyczucie stylu bez trudu zyskała swój tytuł. Uroda także jej w tym pomogła.
Po doprowadzeniu się do porządku zeszłam na parter, aby zjeść śniadanie i jak najdłużej odwlekać udanie się do budynku szkolnego. Gdy dla innych nowy rok szkolny oznacza nowe zawieranie znajomości, spotkania z dawnymi znajomymi, tak dla mnie oznacza kolejne dni obelg rzucanych w moją stronę. Ludzie często mnie obgadują. Kiedyś starałam się tym nie przejmować, jednak szyderstwa w moją stronę zaczęły się nasilać, a ja już nie byłam w stanie ich omijać. Teraz znacznie przyzwyczaiłam się do nienawiści  do mnie, jednak nie oznacza to, że mnie to nie boli. Nowy rok szkolny oznacza dla mnie także czas rozłąki. Nie jestem zżyta emocjonalnie ze swoimi siostrami. Każda z nas żyje swoim własnym tempem. Nie zachowujemy się jak siostry. Caitlin ma swoich własnych znajomych, wie w jakim otoczeniu się znajduje. Ludzie uwielbiają ją za pozytywne nastawienie i chęć do życia. Natomiast Debby znajdująca się w szkolnej elicie pogardza życiem Caitlin. Debby zmienia chłopaków jak rękawiczki, nie nosi tych samych ubrań dwa razy. Towarzystwo wokół niej zmienia się każdego dnia. Debby jest rozpieszczona przez rodziców. Udaje księżniczkę, którą nie jest. Między nią a Caitlin jest często wiele kłótni. Sprzeczają się o swoje nastawienie od pewnych aspektów życiowych. Odmiana zdań doprowadza do wielu dni na wzajemnego ignorowania się. Ja natomiast jestem outsiderem. Nie potrafię zaskarbić sobie czyjeś przychylności. Zawsze byłam uważana za pośmiewisko. Nigdy nie było warto zawracać sobie mną głowy. Moje zdanie nigdy nie było brane pod uwagę. Dlatego najostrzejsze kłótnie były i są między mną a Debby. Ona nie potrafi zrozumieć, że nie ma nade mną żadnej władzy. Nie potrafi  zrozumieć, że jest osoba, która nie zgadza się z jej zdaniem i opinią. Rzadko kiedy kłóciłam się z Caitlin. W miarę możliwości trzymałyśmy się razem, doprowadzając  Debby do szału. Caitlin wiele razy namawiała mnie do wspólnego wyjścia z jej znajomymi. Jednak zawsze odmawiałam. Byłabym tam zbędna. Teraz rzadko z nią rozmawiam. Można powiedzieć, że nasz kontakt się urwał, ale i tak bez zastanowienia rzuciłabym się za nią w ogień.
Przy kuchennym stole zastałam tylko Debby. Rodzice znowu wyszli wcześnie do pracy zostawiając nas zdane na siebie.
- Gdzie Caitlin? – zapytałam.
- Wyszła. – znudzony głos Debby sprawił mnie o grymas na twarzy.
Zerknęłam na stół w poszukiwaniu szybkiego i pożywnego śniadania. W końcu postawiłam na kanapki z pomidorem i herbatę. Dopijając ostatni łyk Debby podniosła się z krzesła i bez słowa skierowała się do drzwi zabierając po drodze swoją czerwoną torebkę. Przejrzała się w lustrze podkreślając ostatni raz usta szminką i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.  Odprowadziłam ją wzrokiem dokładnie lustrując jej dzisiejszy ubiór. Czerwone spodnie podkreślały jej długie nogi. Biała koszula ozdobiona ćwiekami świetnie wtapiała się w beżowy kardigan. Koturny z kożuszkiem podkreśliły jej styl, a czerwona torebka dodała uroku. Nic w ubiorze Debby nie było przypadkowe.
Spoglądając na zegar wiszący na ścianie wstałam i szybko zgarniając ostatnie książki do plecaka wyszłam z domu. Zamykając za sobą drzwi pomyślałam, że może jednak warto było zostać w domu.

Drzwi wejściowe otwarte na oścież zapraszały do wejścia. Niechętnie weszłam do wnętrza budynku i zerknęłam na korytarz. Wszędzie pełno ludzi wyraźnie zadowolonych ze spotkania swoich znajomych i sympatii. Gwar rozmów zagłuszały piski wytapetowanych dziewczyn należących do elity. Wśród nich była także Debby. Przeniosłam wzrok na drugi koniec korytarza. Przy szafkach stało pełno ludzi. Na schodach prowadzących na pierwsze piętro siedziała Caitlin otoczona swoimi radosnymi znajomymi. Wszyscy śmiali się, a uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Też bym tak chciała, pomyślałam.
Z uwagi na tłumy stojące pod szafkami postanowiłam potargać książki do następnej przerwy. Wyjęłam z kieszeni spodni wykrochmalony już plan lekcji i spojrzałam na dzisiejszy dzień. Grymas na mojej twarzy pojawił się automatycznie, gdy uświadomiłam sobie, że pierwszą dzisiejszą godziną lekcyjną jest już dawno znienawidzona przeze mnie historia.
Nagle zostałam brutalnie popchnięta na ziemię. Straciłam równowagę i upadłam na zimną podłogę. Popełniłam kategoryczny błąd sprawdzając plan lekcji na środku korytarza. Moje myśli zaćmił śmiech dobiegający za moimi plecami. Jak najszybciej próbowałam się podnieść zgarniając z ziemi plan, który wypadł mi z ręki i plecak, który ześlizgnął mi się z pleców. Wstając zauważyłam, że szkolna elita trzyma się za boki ze śmiechu. Na czele grupy jak zwykle znajdowała się Debby. Także się śmiała. Kątem oka spojrzałam na schody. Caitlin obserwując całą sytuację zacisnęła zęby z gniewu, ale nie zrobiła żadnego kroku, by mi pomóc. Śmiech ze strony elity nie przygasał, ale doszły do niego obelgi, które tak często zdążyłam już usłyszeć. Skierowałam się w przeciwną stronę niż powinnam, by ominąć moją najstarszą siostrę jak i Caitlin.
Okrężna droga na pierwsze piętro także była zastawiona radosnymi powitaniami i także oferowała dla mnie spojrzenia pełne irytacji moim widokiem. Zignorowałam całe otaczające mnie towarzystwo i oddana swoim własnym myślom skierowałam się do sali 31. Wchodząc do klasy zauważyłam, że nie pojawiłam się jako pierwsza. W ławce siedział wysoki blondyn. Na biurku spoczywał jego zeszyt i jeden samotny długopis. Jego figlarne oczy biły na kilometr swoim rażącym błękitem. Chłopak podniósł głowę zauważając, że wchodzę i dostrzegłam, że lekko się uśmiecha. Minęłam go bez cienia uśmiechu i usiadłam w ostatniej ławce przy lewym kącie klasy. To było moje miejsce. Na uboczu, nie rzucało się zanadto w oczy. Ignorując fakt, że blondyn siedzący dwa rzędy przede mną śledzi każdy mój ruch zaczęłam rozglądać się po sali. Zielone ściany wyglądały uroczo z drewnianymi ramami, w które osadzone były zdjęcia z najważniejszych wydarzeń historycznych.  Po lewej stronie stała odnowiona zbroja rycerska, a nad nią wisiała imitacja prawdziwego herbu rodu króla Artura. Na wprost stało biurko naszego historyka, a za nim tablica kredowa.
-Jestem Niall, a ty? – usłyszałam rozbawiony ton głosu, który najwidoczniej był skierowany do mnie.
- Alana.
Zerknęłam na blondyna niezwykle dziwiąc się tym, że jest ktoś kto chce poznać moje imię. Lecz najwyraźniej owy chłopak jest nowym uczniem w szkole. Jeszcze nie zdążył wtopić się jedną z wielu grup, które utworzyły się w latach istnienia społeczeństwa szkolnego. Nie zraź go do siebie, pomyślałam, może będziesz mieć pierwszego znajomego.
- Widziałem jak upadłaś na korytarzu.
Och, jednak nie będę miała kolegi.
- Chciałem pomóc ci wstać, ale zdążyłaś sama to zrobić. – ciągnął blondyn. – Widziałem jak jakaś dziewczyna cię popchnęła. Czemu cię tak nie lubi?
Dobre pytanie, pomyślałam.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami.
Nie tylko ona mnie nie lubi, pomyłam z przekąsem. Chłopak widząc, że nie jestem zbyt rozmowna lekko pokiwał głową i obrócił się twarzą do biurka nauczyciela. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek oznaczający początek lekcji i do klasy przybyła fala rozgadanych uczniów. Teraz nie musiałam się już martwić, że blondyn rozpocznie rozmowę, której nie będę miała ochoty prowadzić.
Do klasy żwawym krokiem wkroczył przysadzisty mężczyzna z wypełnioną teczką pod ręką. Mruknął niewyraźne „Dzień dobry”, a klasa nie kwapiła się, aby mu odpowiedzieć. Historyk poprawił swoje okulary, położył teczkę na stół i podniósł głowę, aby zilustrować uczniów siedzących w ławce.
- Kim jesteś, młodzieńcze? – zadał pytanie blondynowi.
- Nazywam się Niall Horan. Jestem nowym uczniem w tej szkole. – odpowiedział z radosnym błyskiem w oku.
Kilka dziewczyn zaśmiało się kokietując. Zachwycone nowym celem do zdobycia nie mogły się skupić do końca lekcji, a pan Fredrick kilka razy zwracał uwagę rozchichotanym dziewczynom. Owy Niall wyraźnie zadowolony, że „został zaakceptowany” po dzwonku wyszedł z klasy otoczony wianuszkiem dziewczyn. Przynajmniej on już wie do której z grup należy. Do elity.
Następne godziny lekcyjne minęły bez ekscytujących wydarzeń i bez nowych uczniów. Sugerując się tym co usłyszałam przechodząc korytarzem do naszej szkoły zawitało trzech nowych uczniów. Dwóch z nich było w wieku Debby, ale jeden z nich nie przeszedł do następnej klasy. Natomiast trzeci, Horan, był w wieku Caitlin. Korytarz, aż trząsł się od zasięgu zdobytych informacji na ich temat, jednak nie zawracałam sobie tym głowy, bo zdążyłam się nauczyć, że i tak nie zaszczycą mnie ani jednym spojrzeniem. No chyba, że nadzieja w Niallu, chociaż on został porwany do najbardziej zarozumiałej grupy w tej szkole. Wydaje mi się, że nie ma dla niego żadnego ratunku.
Przerwa obiadowa mogłaby dla mnie nie istnieć. Lunch na stołówce pełnej osób, którzy cię nie lubią sprawia, że kompletnie odechciewa ci się jeść. Wchodząc na stołówkę od razu doszły do mnie krzyki i piski ze strony stolika należącego do najpopularniejszej grupy. Drugi stolik także wydający duży hałas należał do znajomych Caitlin jak i do niej samej. Od tego stolika roznosił się śmiech i ta grupa zdecydowanie wydawała się bardziej przyjemna od grupy do której należała Debby. Caitlin była „królową” w swojej grupie, a Debby w swojej. Gdy była przerwa na lunch doskonale było widać, że moje siostry traktują się jakby należały do dwóch osobnych wrogich obozów. Nic się nie zmieniło przez wakacje. Ja natomiast nie należałam do żadnej z grup, ale po cichu myślałam, że fajnie byłoby dołączyć do Caitlin. Jakoś nie przypominam sobie, aby ktoś z jej grupy krzywo na mnie patrzył. Chyba to zasługa Caitlin. Przechodząc obok jej stolika czarnowłosa siostra mrugnęła do mnie, a ja z lekkim uśmiechem skierowałam się do swojego stolika ustawionego w kącie. Jedząc swój lunch pomyślałam, że z Caitlin całkiem fajna siostra. Gdyby ją tylko trochę podrasować.
Po zjedzonym posiłku wstałam od stołu, aby odnieść tacę, na której przyniosłam swój lunch. Pech chciał, że w kolejce za mną ustawiła się Debby z niedojedzonym spaghetti.
- Alana? – odwróciłam się twarzą do niej.
Debby udając, że się potknęła rzuciła swoją tacę na mnie, czego wynikiem była wielka plama na przodzie bluzki.
- Ups! – krzyknęła Debby bez cienia zażenowania i zakłopotania.
Na stołówce rozległ się głośny śmiech. Z oczami pełnymi łez wcisnęłam Debby swoją tackę i uciekłam do damskiej toalety. Zamknęłam się w jednej z kabin i wybuchnęłam głośnym płaczem.
- Alana? Alana!  - ktoś podbiegł do drzwi od kabiny. – Otwórz, proszę! To ja Caitlin!
- Jesteś sama? – zapytałam tłumiąc szloch.
- Tak! Proszę otwórz! – błagalny ton głosu wywołał u mnie chęć podzielenia się swoimi problemami.
Otwierając drzwi do środka wpadła moja siostra i zamykając za sobą drzwi dokładnie przyjrzała się mojemu stanu. W szczególe zwróciła uwagę na moją bluzkę.
 - Paskudnie… Załóż to. – podała mi do ręki zwykły biały T-shirt. – Tiffany mi pożyczyła dla ciebie.  – uśmiechnęła się pokrzepiająco.– No już mała, musisz pokazać, że jesteś silna.
- Nie jestem… - wyszeptałam.
- Kto tak mówi? Chyba nie ta stara zrzęda, która jest naszą siostrą? – uśmiechnęłam się na słowa Caitlin.
Zdjęłam z siebie poplamioną koszulę i posłusznie założyłam biały T-shirt. Caitlin cmoknęła z zadowolenia i zwiniętą koszulę w kłębek włożyła do mojego plecaka tak, aby nie pobrudziła książek. Oderwawszy się od wykonanej czynności spojrzała na mnie i kciukiem otarła płynące łzy. Oto jeden z powodów dla których uwielbiam Caitlin. Może nie zawsze przychodzi na pomoc, ale jak pomaga to widać niebywałe efekty.
- Lepiej? – kiwnęłam głową. – Zawsze możesz na mnie liczyć, jasne? – ponownie kiwnęłam głową.
- Więc, chodź. – zachęciła mnie gestem dłoni do wyjścia z kabiny. – Trzeba się zemścić na tej starej czarownicy. – uśmiechnęła się zadziornie.
Ja nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który wpełzł mi na usta udałam się za nią pragnąc, aby ta chwila nagle nie przepadła.
Gdy pojawiłyśmy się na korytarzu od razu rozpoczęły się szepty, ale próbowałam być silna, tak jak mi kazała Caitlin. Stanęłyśmy przed drzwiami od stołówki. Moja siostra pchnęła je lekko, a my weszłyśmy do środka. Mimo, że przerwa na lunch dobiegała końca na stołówce wciąż było dużo ludzi. Stolik szkolnej elity na mój widok zaczął się śmiać i pokazywali na mnie palcami, jakbym była rzeczą a nie człowiekiem.
- Ty to zrobisz czy ja?
- Ale… co? – zdziwiłam się na pytanie Caitlin.
- No to ja to zrobię.
Czarnowłosa siostra podeszła do stolika przy którym siedziała Debby i porwała ze stołu naciosy, któregoś z zarozumiałych sportowców. Nagle naciosy wylądowały na Debby. Sos, który został w zagłębieniu plastikowego pudełka Caitlin wzięła na place i jednym zdecydowanym ruchem wymazała wstrząśniętą twarz Debby.  Ludzie przy stoliku zamarli ze zdziwienia, a moja najstarsza siostra siedziała jak sparaliżowana. Jej twarz była mieszanką gniewu i zażenowania. I nachosów. Caitlin wytarła ręce o czysty skrawek ubrania Debby i widząc jej obecny stan uśmiechnęła się triumfująco i odeszła z dumnie uniesioną głową.
- Jesteś cudowna. – powiedziałam podekscytowana, gdy dotarła do mnie.
- Od tego są chyba starsze siostry, prawda? – uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o Debby… - popatrzyłyśmy na siebie i odchodząc ze stołówki wybuchnęłyśmy śmiechem.

*Alana i Caitlin ♥ *
_____________________________________
Witajcie!
Przybywam z pierwszym rozdziałem mojego nowego fanfiction!
Według mnie jego długość jest zadowalająca, jednak jakość mi nie pasuje :/
Może to dlatego, że przejście do zwykłego życia jest nudne?
Jestem typem dziwaka, który ma swój własny odrębny świat!
Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :D
Chciałam Wam podziękować z całego serca za komentarze pod prologiem!
Nie spodziewałam się takiej ilości opinii! ♥
Nie przedłużając, zapraszam do komentowania!
Do następnego! ♥

Czytasz = komentujesz

poniedziałek, 17 lutego 2014

Prolog

Alana jest pustelnikiem.
Zamknięta w sobie.
Odporna na szczęście.
Wiedzie spokojne, lecz puste życie.
Bez cienia radości, uśmiechu.
Ale jest ktoś kto chce jej pomóc.
Lecz ona nie chce jego pomocy.
Odtrąca go.
Czemu?
Niebieskie oczy są jej jedynym ratunkiem.


Caitlin jest barwnym ptakiem.
Otwarta na nowe doświadczenia.
Pełna życia.
Jest roześmianą nastolatką, która uwielbia ryzyko.
Jest gotowa, by wykazać się odwagą.
Lecz ktoś chce ją zepsuć.
A ona nie zdaje sobie z tego sprawy.
Zatraca się.
Czemu?
Czarnowłose włosy są jej jedyną zgubą.


Deborah jest panią wieczoru.
Zakochana w sobie.
Zawsze w centrum uwagi.
Uwielbiana, podziwiana, kochana.
Życie jest dla niej niekończącą zabawą.
Ale jest ktoś kto chce ją zmienić.
Lecz ona mu na to nie pozwala.
Nie dopuszcza go do siebie.
Czemu?
Muskularny szatyn jako jedyny zmieni ją na lepsze.


 _____________________________________
Witam na moim nowym blogu!
Prolog wstawiłam wcześniej niż planowałam, ale rosnące podniecenie otwarcia nowej historii było zbyt wielkie. Jak widzicie prolog jest krótki i pisany wierszem. Starałam się, aby wyszedł symetrycznie, co mi się nawet chyba udało :)
Ta historia jest zupełnie inna od mojego poprzedniego bloga. Wyznaczyłam sobie cel stworzenia historii realistycznej, bez elementów fantastycznych itd. i mam zamiar ten cel wypełnić do samego końca.
Jednak nie uda mi się bez Was! Bez czytelników nie ma chęci do pisania, więc klawiaturki w ruch i ruszać, aby wyrazić swoją opinię na temat przeczytanego prologu! ;3
Do rozdziału pierwszego! <3